#1 2010-10-11 16:37:27

adams3334

Administrator

Zarejestrowany: 2010-10-10
Posty: 14
Punktów :   

Killing Flor - ruszamy do akcji

Recenzja gry Killing Floor


Spoiler:

http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:dhCGC_gKDkAHUM:http://img337.imageshack.us/img337/7430/headercopykrewcopy.jpg&t=1

Killing Floor to sieciowa gra akcji stworzona przez studio Tripware Interactive, jako komercyjny mod słynnego Unreal Torunament 2004. Wiele wspólnego z „podstawką” opisywany produkt jednak nie ma – daleką przyszłość zamienimy na czas współczesne, które to zostały opanowane przez krwiożerczego wirusa przemieniającego ludzi w rządnych mordu mutantów. Jak widać ameryki nie odkryto, a w pełni wyeksploatowana tematyka wykorzystywana przy okazji stu innych gier nie odstrasza producentów. Ale co tam – scenariusz jest w tym przypadku sprawą zupełnie drugorzędną. Chodzi bowiem o bezstresową sieczkę, pozwalającą na ubicie setek bezmózgich zombie w możliwie krótkim czasie. Jak to wyszło? Zobaczmy…
http://rocketdock.com/images/screenshots/Killing-Floor.png
      Unreal Tournament 2004, wedle Waszych słusznych (jak sądzę…) kalkulacji, jest już grą leciwą, a co za tym idzie – i grafika jest leciwa. Killing Floor nie wygląda w związku z tym przesadnie ładnie, a i jestem wręcz skłonny powiedzieć – że wygląda troszkę kiepsko. Niedzisiejszość technologii wizualnych bije po oczach, ale na dobrą sprawę da się to przeżyć, bo mimo wszystko wygląda nadal estetycznie i w miarę porządnie.

     Niestety nie lepiej, a nawet i gorzej, ma się oprawia audio. Muzyki tu jak na lekarstwo, a jeśli już coś zabrzdąka, to ze skutecznością leku homeopatycznego. Nie wywoła w nas żadnych pozytywnych reakcji, a prędzej doprowadzi do płaczu – kompozycje są bowiem drażniące i niewpadające w ucho. Ale z drugiej strony może i lepiej, że muzyki zbyt dużo nie ma – przynajmniej nie ma nas co wkurzać. Reszta dźwięków też szału nie robi, ale już nie denerwuje.

     Tyle w kwestii oprawy – czas przejść do większych konkretów, w związku z czym zacznijmy wszystko od początku. Po uruchomieniu gry widzimy menu, a w nim - oprócz oczywistego trybu multiplayer (dla maksymalnie 6 graczy) - możliwość hostowania rozgrywki i tryb dla pojedynczego gracza. Nie ma jednak sensu brać go na celownik – zabawa wygląda w nim niemal identycznie co w wersji dla wielu graczy, z tą różnicą, że… tu walczy się samemu. No więc przechodzimy do trybu „Multi”, z dostępnej listy wybieramy sobie serwer na jakim chcemy przysiąść, odczekujemy… i show się zaczyna. Co zrozumiałe, uraczy nas widok pierwszoosobowy (w trybie offline można grać z widoku TPP, ale jest to skrajnie niewygodne). Pierwsze co rzuca się w oczy i może nieco przeszkadzać, to brak celownika na środku ekranu – jeśli chcemy dokładniej postrzelać, musimy przystawić broń w pobliże oczu, dzięki czemu faktycznie oddamy strzały celniejsze, ale to z kolei zmniejszy prędkość poruszania się naszego podwładnego. Zauważyłem też, że jesteśmy posiadaczami pewnej ilości gotówki, która zwiększała się każdorazowo po ustrzeleniu jakiegoś potwora. W przypływie zdolności dedukcyjnych zgadłem, że będzie można ją wydać w jakimś sklepie celem uzupełnienia wyposażenia, tudzież nabycia nowego. Wskazywała na to również niezbyt duża ilość ekwipunku jakie na początku dostałem, bowiem do rąk dano mi ledwie pistolet, nóż, zastrzyki pierwszej pomocy, granaty, oraz spawarkę pozwalającą na pieczętowanie drzwi (co pozwala na czasowe wstrzymanie nadciągających bestii – fajny patent). Pierwsze odczucia jednak do najlepszych nie należały - Killing Floor zrobił wrażenie nudne i nadzwyczaj banalne, ale postanowiłem nie skreślać go od samego początku.

http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcStYNzcdOo-aF0J3xWBzGWQp27Rsw73_fKx1CeQVXUXE-ENofMomA  Cel rozgrywki mamy jeden: przetrwać. Dokładniej rzecz ujmując, przetrwać kolejne fale mutantów chcących ubić nas i naszych "współgraczy". Każda „fala” to rzut pewnej liczby bestii, w ilości zależnej od osób bawiących się na danym serwerze (jeśli jest pełen, potworów będzie i nawet w setkach). Jak się przekonałem, po pokonaniu każdego „napływu” dostaniemy jednominutową przerwę, podczas której możemy uzupełnić zapasy w sklepie (tak jak zgadywałem ). Warto zauważyć, że ostatnia ze wszystkich fal będzie oznaczała kłopoty nadzwyczaj duże, bowiem na danej lokacji pojawi się boss będący bestią niebywale trudną do ubicia.

    Podążając za kierunkowskazami, możemy w przerwach dotrzeć do wspomnianego sklepu. Co zobaczymy? Ano, całkiem pokaźny arsenał do nabycia, bo składający się z blisko 20 bardzo różnorakich (także pod kątem siły, szybkostrzelności i zasięgu) narzędzi. Pistolety, karabiny maszynowe, strzelby, działka, kusza, granatniki, miotacz ognia, maczeta, siekiera, miecz samurajski, granaty… Mutanty niech drżą w posadach! Wprawdzie każde żelastwo wymaga od nas pewnej ilości gotówki i na niektóre pukawki będziemy zmuszeni oszczędzać przez kilka „fal” potworów, ale przy odrobinie szczęścia damy radę trochę „zielonych” odłożyć w miarę szybko. Sprawa fajna i będąca jedną z pierwszy rzeczy, która mi się w grze spodobała.

     Warto dodać, że Killing Floor raczej nie rozdziela stref trafień na przeciwnikach. Ładujemy ich albo w korpus, albo w głowę, przy czym – co jasne – ta druga opcja jest znacznie bardziej efektywna. Headshot to również gwarant łba odkrojonego od tułowia, czemu towarzyszy niewymiernie miły dla oka widok tryskającej w koło krwi. Sympatycy odrywania kończyn będą też usatysfakcjonowani z efektów działania materiałów wybuchowych – żadna ręka czy noga nie oprze się pokusie oderwania od ciała. Mniam.

     Pewną cechą wyróżniającą Killing Floor (ale niezbyt przesadnie „wyróżniającą”), jest system tzw. „perków”. Polega on na wyborze profilu naszego wirtualnego alter ego, który w konkretnych dziedzinach zapewni mu specjalne profity w boju. Tak więc wybierając np. snajpera, możemy spodziewać się zwiększonych obrażeń zadawanych przy użyciu pewnej gamy broni, takich jak choćby pistolet 9mm, karabin, czy kusza. Samych „perków” jest kilka, bo oprócz wspomnianego, wybierzemy też komandosa, podpalacza, gościa od walki wręcz, speca od materiałów wybuchowych, medyka, etc. Warto dodać, że przy spełnieniu określonych przesłanek, każdego „perka” awansujemy na kolejne poziomy zaawansowania, które dzięki temu jeszcze bardziej zwiększą nasze atrybuty. Przydatna rzecz z tymi… już się powtórzę… „perkami”.
Rozpierducha jest duża, "mutancki" trup ściele się na każdym kroku, ale gatunków bestii zbyt wiele nie ma, bo ledwie 9. W sumie jak się nad tym zastanowić, to liczba ta jest optymalna i chyba dobrze, że autorzy odpuścili sobie napaćkania ich więcej – uniknięto bałaganu. A tak, wszystko jest czytelne i łatwe do ogarnięcia.

     Jak można wywnioskować, nadmierna ilość punktów IQ od gracza wymagana nie jest, ale jednak odrobinę pomysłu na rozgrywkę mieć wypada (jak to w życiu zresztą bywa…). Szalone biegi na hordy potworów to skrajnie zły pomysł, najczęściej kończący się bolesną śmiercią i skromną ilością punktów zabić. Dobrze więc wynaleźć kilka odpowiednich punktów na mapie dających szansę lepiej się bronić i w razie potrzeby – wycofać się, by maszkary nie zdołały nas otoczyć. Faktycznie przydatna okazuje się kooperacja z innymi graczami, jeżeli tylko zechcemy wykazać się minimum komunikatywności i uzgodnić z nimi nawet drobniusieńki plan działania. Odrobina ostrożności i współpracy oraz trochę wprawy gwarantują sukces i przeżycie.

     Przygotowane przez twórców plansze robią całkiem porządne wrażenie. Zachowano dużą różnorodność wizualną terenów, ale i zadbano o ich osobliwy charakter, który z kolei wymaga nieco innego podejścia do rozwałki. Jedne bowiem to tereny otwarte i wręcz wymarzone dla snajpera, a inne to wąskie kondygnacje, w których lepiej sprawdzi się strzelba czy karabin maszynowy. Nie można też nie wspomnieć o wkładzie samych graczy, do rąk których oddano narzędzie umożliwiające kreowanie własnych lokacji. Niezły to przyrząd, i jak widać – posiada spore możliwości, bowiem poziomy stworzone przez fanów często utrzymują jakość tych oficjalnych, a nawet ją momentami przewyższają.

     Nie do końca potrafię tylko pojąć jednej rzeczy. Otóż - jakim cudem, ta banalna, przestarzała, prosta, ledwie rozbudowana, błaha, nie-klimatyczna i w ogóle – skrajnie głupia gra, była w stanie wciągnąć mnie na tak długi czas? Pojęcia nie mam najmniejszego, ale fakt pozostaje faktem - Killing Floor wciągnąć potrafi. Ledwo się obejrzałem, a minęło mi pół wieczoru na bezcelowej masakrze, co potwierdzały moje statystki ubitych monstrów, wyraźnie mieniące się dużymi, trzycyfrowymi liczbami. Po pierwszym kontakcie z grą, zupełnie bym się tego nie spodziewał!

     To wyjątkowo zaskakujące, że jak na (s)twór tak wczorajszy, prosty, głupi i niezłożony, Killing Floor jednocześnie wykazuje duża siłę „wciągania” i pozwala wręcz w idealny sposób odpocząć po dniu ciężkich robót, tudzież w przerwie od pracy. Jeśli więc potrzebujecie czegoś tylko i wyłącznie w celach "odmóżdżająco-relaksacyjnych", Killing Floor został wyprodukowany właśnie specjalnie dla Was!

http://www.youtube.com/watch?v=5Hk3wvH0 … re=related

http://www.diygamer.com/wp-content/uploads/2010/05/Killing_Floor_Mac_update.jpg

http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcStYNzcdOo-aF0J3xWBzGWQp27Rsw73_fKx1CeQVXUXE-ENofMomA

Offline

 
Gry sieciowe - miła zabawa 7 dni w tygodniu bez dopalaczy wpadnij i sprawdź C@fe u Jana ul. Radziecka 2 18-400 Łomża

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.falerystyka.pun.pl www.lords.pun.pl www.cs-sk.pun.pl www.jestem-mscicielem.pun.pl www.pokes-core.pun.pl